Trzy obserwacje z wygnania Siedzę i dużo myślę. Może za dużo, ale jest parę spraw w tym naszym kolarstwie, które wymagają komentarza.

Jestem na wygnaniu. Dlatego to nie będzie wpis typowo kolarski. Moja subiektywna ocena tego, co zaobserwowałem siedząc w domu i robiąc rzeczy, na które normalnie nie mam czasu. Opinia na temat poświęceń i egoizmu, heroizmu i buractwa, szczęścia własnego i innych, materializmu i wartości wyższych, młodości i starości, Avengers i Birdman’a.


Kłębią się w mojej głowie najróżniejsze myśli i trwa to już dobre kilka dni. Nie pisałem o pasji, nie pisałem o samodoskonaleniu, nie pisałem o wszystkim tym, co napędzało mnie do działania przez ostatnie lata. Słuchałem, a raczej czytałem i oglądałem to, co dzieje się dookoła.

Przez ostatni czas również milczałem. Raz, że porzuciłem reżim treningowy (już dwa tygodnie) i brakuje przeżyć sportowych, które chciałbym opisać. Dwa, że po tygodniu od odpuszczenia moja odporność poleciała na łeb na szyję i aktualnie jestem na antybiotyku. To chyba dość typowe zachowanie organizmu, co też pokazuje jak mocno musiałem być zmotywowany do tego co robiłem. Odpuszczenie w głowie pewnych zachowań w rezultacie spowodowało, że moje ciało odpuściło zupełnie. Bardzo ciekawe zjawisko.

Mając trochę więcej czasu poświęciłem go w pierwszej kolejności pracy i rodzinie. Pracy ostatnio może ciut mniej. Siedzę głównie w domu, ale przez to rodzina jest w wniebowzięta. Bloga prowadzę przecież ponieważ chcę, a nie dlatego, że muszę. Nie piszę jak nie ma o czym. Po tych paru dniach doszedłem jednak do pewnych konkluzji i chciałbym się nimi podzielić.

Wszyscy gramy do jednej bramki

To jest sprawa podstawowa. Im głębiej wchodzę w to o czym ludzie piszą i rozmawiają w internecie tym bardziej widzę, że komunikacja między nami – pasjonatami rowerów – idzie w złym kierunku. Powstały beznadziejne podziały. Nie chcę wymieniać z imienia, nazwiska, czy adresu www kto i kiedy. I tak większość będzie wiedziała o co chodzi, ale prawda jest taka, że tyle jadu i złośliwości ile przeczytałem naprawdę poddaje w wątpliwość sens tego co robią takie osoby jak ja. Idealnym patentem jest wywalenie kogoś z fanpaga’a i zablokowanie. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy jak opublikowałem wywiad. Ciekawe, że konto, które skomentowało zniknęło w godzinę po umieszczeniu komentarza.

Każdemu z nas w gruncie rzeczy chodzi o bycie szczęśliwym. Nawet jeśli to nie jest szczęście permanentne to chodzi o te chwile, klatki z życia, które będziemy potem pamiętać. Czy to jest tak trudne do zrozumienia, że ludzie mogą mieć inne perspektywy i żyć z innymi priorytetami? Dlaczego kolor biały jest lepszy od czarnego? Moim zdaniem jest inny. Dla kogoś może być piękniejszy, a dla innej osoby brzydszy. Szanujmy to. MTB to wspaniały sport. Szosa jest królową. Przełaje kocham. O grawitacji mogę tylko pomarzyć, a uwierzcie mi, że jak oglądam cokolwiek o rowerach więcej niż raz to jest to tylko i wyłącznie seria The Collective. Ja, zagorzały szosowiec. Mam dziecko i znam ludzi, którzy nie mają i nie chcą. Ich wybór – jeśli są szczęśliwi to wspaniale. Cieszę się, że jest im dobrze. Nie oceniam tego. Tak samo nie chcę być przez nich oceniany. A jeśli widzę, że jestem to przestają być moimi znajomymi bo nie czuję się dobrze w ich towarzystwie. Przecież to jest banalne.

Trenowanie i nietrenowanie. Kolejny temat rzeka. Nie mam talentu i genetyki takiej, żebym mógł miesiąc nic nie robić a potem wskoczyć na rower i śmigać na szosie. Moje śmiganie będzie obarczone złym samopoczuciem, zmęczeniem i frustracją. Nie będzie mi to sprawiało przyjemności. Trenuję po to, żeby móc jeździć szybko i się ścigać a nie odpadać po pierwszym kółku bo to dla mnie radocha. Garmin, czy #nogarmin? Paranoja. Wystarczy obejrzeć wspomnianego już Birdman’a żeby sobie odpowiedzieć na to pytanie. Co inteligentniejsze osoby dostrzegą zbieżność wyimaginowanego problemu. To o tyle fajne dzieło (no skoro dostało Oskara), że przypomina pewne kanony literackie a jednak jest cholernie współczesne.

Zostawmy zawodowstwo zawodowcom

Nie lubię dziennikarstwa sportowego. Ostatnio może wstyd się przyznać, ale nie lubię współczesnego dziennikarstwa w ogóle. Im więcej czytam bądź oglądam wywiadów tym mniej rozumiem po co się je przeprowadza. A może inaczej. Uważam, że pytania, które zadają dziennikarze teoretycznie w imieniu czytelników wcale nie są w naszym imieniu zadawane. Są zadawane w imieniu redaktorów naczelnych, którzy mają na sobą wydawców, którzy mają nad sobą działy handlowe. Taka prawda – dobrze wiem jak to funkcjonuje. Plany startowe, zmiana teamu, sprzętu, obozy treningowe i cała reszta, czy to jest naprawdę najbardziej interesujące z tego o co można ich zapytać?

Kolarstwo zawodowe w wydaniu, w którym przedstawia się je w ogólnopolskich mediach jest dla ludzi, którzy tak naprawdę tego sportu nie uprawiają. O tym trzeba pamiętać jeśli jest się czynnie uprawiającym ten sport pasjonatem. Prosta matematyka. Maja Włoszczowska ma 80.000 fanów na FB, Michał Kwiatkowski 125.000. Magazyn, który możemy założyć, że większość osób jeżdżących na rowerze z jakimś tam poziomem zaangażowania (BikeBoard) ma 37.000. Co z pozostałymi ludźmi? Większość odbiorców do których kieruje się przekaz medialny nie jest zainteresowana kolarstwem jako sportem, czyli czynną stroną kolarstwa. Interesują się sportem po prostu. Może walą co drugi dzień do bukmachera. Nie mam pojęcia.

Na koniec szczere pytanie: ilu z Was przełącza na Eurosporcie komentarze na wersję brytyjską? I dlaczego jest ona tak diametralnie inna niż wersja polska?

Szanujmy fanów

Niestety mam świadomość, że ten ostatni punkt to może być mój gwóźdź do trumny współpracy komercyjnej – trudno. Przeżyję bo blogowanie to nie jest mój zawód. Nawet nie macie pojęcie ile dostałem zapytań i propozycji współpracy komercyjnej przez ostatnie kilka miesięcy. Sam byłem tym naprawdę zaskoczony. Nagle okazało się, że grubasek na dwóch kołkach może stanowić ciekawe uzupełnienie kanałów sprzedażowych. No właśnie. Sprzedażowych. Na palcach jednej ręki mogę policzyć marki, które podeszły do tego z głową. A jak myślicie ile z pośród nich doszło do skutku? Odpowiedzi szukajcie na blogu. Kto pierwszy odpowie prawidłowo w komentarzu dostanie czapkę. A co!

Niedawno przeczytałem, że w Polsce wyprodukowano w 2014 roku milion rowerów. Nawet jeśli założymy, że większość idzie na eksport to i tak biorąc pod uwagę, że sporo jest importowanych okaże się, że to jest olbrzymi, dobrze prosperujący rynek. A Wy, tak samo jak ja, wiecie z jaką łatwością sięgamy po portfel kiedy pojawia się jakiś nowy sprzętowy bajer. Po mailach wiem, że kilkanaście ubrań Rapha trafiło do Polski za sprawą moich wpisów. Niezdecydowani się zdecydowali. Ja z żadnej z tych akcji nie mam ani złotówki. Opisuję tylko swoje doświadczenia jako klienta. Wiecie ile dostałem pytań o rower? Jaki wybrać? Czy ten jest fajny, czy nie? Teraz to już pewnie dziesiątki. Na każde odpowiedziałem bo uważam, że czytelników trzeba szanować. Tak samo jak klientów. A szanowanie klientów to dbanie o markę i produkt. Oczywiście, że produkt jest kluczowy, ale żeby coś znaczył, wybijał się i przetrwał musi też potrafić o sobie opowiadać a nie tylko sprzedawać.

Z drugiej strony cieszą mnie takie informacje jak ta o ściągnięciu Majki do Kross Racing Team i o samym fakcie powstania takiego projektu. Ktoś w końcu robi to tak jak to powinno wyglądać. Poza tym czekam z wypiekami na kolejny wpis na najlepiej obecnie prowadzonej stornie www zespołu ActiveJet. Widać, że dbają i szanują swoich fanów. Gdyby tylko jeszcze Michał Podlaski miał trochę więcej czasu na pisanie i zamieszczał dłuższe, bardziej wyczerpujące wpisy byłoby bardzo dobrze. Ale tak czy inaczej jak idę kupić toner do drukarki to nie waham się nic a nic.

Kiedyś też przeczytałem ciekawy komentarz o samych zawodnikach. Nie znam żadnego zawodowca i w życiu z żadnym nie rozmawiałem, ale jedno wiem na pewno: olbrzymie znaczenie ma to jakim self-pr’owcem jest zawodnik. Może powinni tego gdzieś uczyć. Nie wystarczy być świetnym sportowcem. Popatrzcie na Jensa. Nie zawsze trzeba być najlepszym. Czasem wystarczy być trochę bohaterem. W końcu Avengers to dla wielu też dobry film. Trzeba tych naszych młodych, obiecujących zacząć szkolić także w tym kierunku. I powinny robić to marki, które się nimi opiekują. Bo to przede wszystkim leży w ich interesie.


Nie może być na koniec tak smutno, że wszystko jest źle i w ogóle więc powiem Wam, że od przyszłego tygodnia wracam do stawiania pierwszych kroków w przygotowaniach do nadchodzącego sezonu. Będzie trudno, ale chyba już odpocząłem i czuję że siły witalne powracają. Jedyna rzecz, której się boję to wyzwanie jakie chcę sobie postawić. Ale o tym następnym razem.