turbine czyli szerszy oddech

Mam taką przypadłość, że lubię od czasu do czasu coś sobie kupić. Jakiś totalnie bezsensowny kolarski gadżet. Tak się stało i tym razem. Buszując któregoś dnia po facebooku trafiłem na reklamę ze zdjęciem samego Krzysztofa Froom’a.


Oczywiście trzeba było kliknąć. Przeniosło mnie bardzo fajnie zaprojektowaną stronkę z krótkim filmikiem co i jak. Prosty gadżet służący do wkładania do nosa jako rozpórka. Rozszerza nozdrza co teoretycznie powoduje, że mogę lepiej, łatwiej oddychać przez nos. No coś w tym jest pomyślałem. Przecież VO2Max to ważna sprawa. Dzięki poszerzeniu nosa będę mógł przyjmować więcej tlenu co powinno wpłynąć na wydolność organizmu.

Miałem okazję parę razy w swoim życiu korzystać z plasterków na nos. Działa. Tak długo jak jest przyklejone do nosa. Trochę poszerza nozdrza. Oddycha się ciut lepiej. Ile w watach nie wiem, ale coś tam jest odczuwalne. Mój problem jednak jest dosyć prozaiczny. Muszę sobie od czasu do czasu smarknąć. Szczególnie jak jestem na wyścigu, czy jakimś mocniejszym treningu. Bez tego się nie obejdzie. Dotykanie nosa po parę razy zawsze powoduje u mnie, że plasterek się w końcu odklei. A jak to się stanie raz to potem już się nie da przykleić dobrze z powrotem.

Dlatego skusiło mnie turbine. Bo można przecież wyjąć, smarknąć i włożyć. A potem nie będzie się nic odklejać. No i faktycznie tak jest. Zabrałem ze sobą tą rozpórkę na niedawny mocny trening, żeby zobaczyć jak będzie działało. Z początku byłem mile zaskoczony. 40 minutowa rozgrzewka bez żadnego problemu z odczuwalnie większą łatwością oddychania. Naprawdę efekt trochę taki jakbym zjadł coś mocno miętowego. Fajne uczucie. Początkowo miałem też obawy o to, czy nie będzie podrażniało śluzówek, ale okazało się, że nie ma z tym problemu.

Rozpocząłem interwał. Stosunkowo mocny. Tuż pod progiem, około 20 minut. Niestety już po 2-3 minutach zacząłem odczuwać, że oddech wraca do normy. Sprawdzam ręką. Niestety turbine zaczyna się wysuwać. Poprawiłem. Starczyło na kolejne 3 minuty. Pot i zwiększone nawilżanie nosa podczas wzmożonego wysiłku ewidentnie powodowały, że rozpórka się wysuwała. W połowie interwału wyciągnąłem i schowałem do kieszonki. Więcej tego dnia nie włożyłem.

Tak wygląda rozpórka do nosa - turbine w całej okazałości.
Tak wygląda rozpórka do nosa – turbine w całej okazałości.

Dam pewnie jeszcze szansę turbine innym razem. Mam w końcu trzy sztuki. Może popełniam jakiś błąd przy umiejscawianiu w nosie, ale na chwilę obecną podchodzę do tego sceptycznie. Jeśli chodzi o samo działanie to uważam, że jest dużo lepiej niż z plastrami. Po prostu rozpórka to patent skuteczniejszy. Jeśli jeszcze udałoby się spowodować, że nie będzie wypadało to uznałbym, że to ciekawy gadżet. Na pewno będę jeszcze próbował, ale kasy na kolejne pudełko raczej już nie wydam.