Tak się składa, że z powodów rodzinnych w tym tygodniu na rowerze nie jeżdżę. Nie ma zatem burz, zachodów słońca, epickich przejażdżek, fotek o poranku i tak dalej. Przemyślenia też poszły w innym kierunku więc postanowiłem napisać krótko o zupełnie innym temacie. Od jakiegoś czasu dostaję dużo pytań dotyczących porad typowo sprzętowych.
Zatem wyjaśniam. Nie jestem serwis-manem. Moje doświadczenia w tym temacie są raczej fatalne. Zawsze kończyły się wizytami w sklepie / serwisie. Masakryczna liczba błędów popełnionych przy samodzielnym dłubaniu przy rowerze, dowiodła, że nie umiem tego robić i nie powinienem. Oczywiście, że nadal próbuję. Korci mnie. Można powiedzieć, że nauka na błędach idzie mi topornie, a to niestety dosyć kosztowne. Tak wiem, konstrukcja roweru jest prosta jak konstrukcja cepa, ale dla mnie mimo wszystko stanowi nie lada wyzwanie.
Ad rem. Wybór ramy szosowej a konkretnie jej wielkości – kilka razy już mnie o to pytano. W sumie zrozumiałe. Prowadzę bloga więc pewnie się znam, a szukając odpowiedzi w google można znaleźć tysiące tabelek, kalkulatorów i innych rozwiązań matematyczno – technicznych, którym ciężko zaufać. Teoretycznie coś wyliczają. Na ogół i tak zawsze jest odesłanie do sklepu / serwisu żeby przymierzyć. Serwisom i sklepom też nie ufamy bo przecież chcą nam sprzedać a nie doradzić. No i trochę jesteśmy zostawieni samemu sobie.
Na swoim przykładzie pokażę Wam, że jest pewna zasada, której warto się trzymać.
Mam / miałem następujące rowery:
- szosa (stara): pięćdziesiąt siedem centymetrów – alan – mostek sto dziesięć milimetrów, sztyca dwa centymetry offsetu trzysta milimetrów
- szosa (nowa): pięćdziesiąt sześć centymetrów – cannondale supersix – mostek sto milimetrów, sztyca zero offsetu czterysta milimetrów
- przełajówka (stara): pięćdziesiąt siedem centymetrów – vision crosstrail– mostek dziewięćdziesiąt milimetrów, sztyca jeden centymetr offsetu
- przełajówka (nowa): pięćdziesiąt cztery centymetry – lapierre cross superlight – mostek sto dziesięć milimetrów, sztyca dwa centymetry offsetu
Jak widać na tym prostym przykładzie z czasem i doświadczeniem kupuję ramy mniejsze. Dla mnie to jest jedna z podstawowych zasad jeśli miałbym kupować coś bez mierzenia. Powodów jest kilka:
- im więcej jeżdżę tym bardziej doskwierały mi różne przypadłości – bóle pleców, odrętwienia rąk itp. co oznacza, że pozycja na rowerze była zła, rower najprawdopodobniej za duży, byłem za bardzo pochylony, wygięty, położony.
- mniejszą ramę jest łatwiej „zwiększyć” niż dużą ramę „zmniejszyć” – dłuższy mostek, offset w sztycy – to się da zawsze zrobić i nie wygląda dziwnie (jak na przykład kolarz o wzroście sto osiemdziesiąt centymetrów na ramie pięćdziesiąt osiem cali z mostkiem sześćdziesiąt i siodełkiem przysuniętym do kierownicy ile się da
- mniejsza rama to mniejsza waga, teoretycznie zwrotniejszy rower (szczególnie ważne w przełajach), powinien lepiej prowadzić się w zakrętach, żwawiej reagować na przyśpieszenia itp
- prosi jeżdżą na mniejszych ramach (mają nawet specjalne modele o zmniejszonych rozmiarach główek sterowych, a jak spojrzycie na mostki to poniżej stu dwudziestu ciężko utrafić) – to o czymś świadczy
Zatem jeśli macie zamiar kupić rower to najlepiej żeby był idealny. A jak jest dylemat bo połowa osób z którymi konsultujecie mówi Wam, że pięćdziesiąt cztery a druga połowa że pięćdziesiąt sześć to lepiej trochę za mały, niż trochę za duży. Oczywiście jeżeli macie w planach uprawiać kolarstwo, a nie jeździć na rowerze. W tym drugim przypadku – nie wiem.