Eliptyczne koronki Jest taki kolarski gadżet, w który nie wierzą tylko Ci, którzy go nie spróbowali

Każda szanująca się marka rowerowa powinna posiadać jakiś patent. Trudno jest w dobie hiperkonkurencji zbudować wizerunek tylko i wyłącznie w oparciu o ładne logotypy i estetyczne reklamy. Potrzebna jest wiarygodna wartość dodana.


Pewnie niektórzy z Was słyszeli już o marce Rotor. Ja dowiedziałem się o niej po raz pierwszy w okolicach 2009 roku. Wówczas miałem okazję zobaczyć eliptyczne koronki w rowerze mojego kolegi na jednym z maratonów Mazovia. Nawet z dobre pięć minut na nich pojeździłem. Zero różnicy. Nie uwierzyłem nic a nic w ich sensowność, a dodatkowo kiedy usłyszałem jaka jest cena jednej sztuki uznałem, że musiałbym się z kimś zamienić na głowę, żeby w to wejść.

Przez dobre trzy sezony trenowania jeździłem na standardowych, okrągłych koronkach producentów korb, które aktualnie miałem przy rowerach. W zasadzie nie miałem do nich kompletnie żadnych zastrzeżeń. Działały precyzyjnie, były wytrzymałe, nie dawały żadnych powodów do rozważań nad jakimkolwiek innym rozwiązaniem.

Kiedy zacząłem trenować pod okiem Andrzeja na początku bardzo dużo rozmawialiśmy o sprzęcie. Jego wieloletnie doświadczenie i wiedza była dla mnie na tym etapie kolarskiej zajawki bardzo cenne i chłonąłem wszystko jak gąbka. Wtedy po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać nad owalnymi koronkami. Co dają? Czy dzięki nim będę jeździł szybciej? Są zdrowsze? Nie ma sensu się teraz nad tym rozwodzić ponieważ świetnie jest to opisane tutaj, łącznie z przytoczonymi badaniami naukowymi. Ja na ten artykuł trafiłem niedawno i nie czytałem go przed podjęciem decyzji o tym, że zmianami swoje koronki na eliptyczne.

Dzięki Andrzejowi miałem okazję pojeździć na takich koronkach zanim je kupiłem. Nie pamiętam dokładnie ile to trwało, ale na pewno nie była to jedna przejażdżka. Tydzień, może dwa minimum. Moje pierwsze odczucia z ich używania były maślane. Dokładnie tak to nazwałem i do dziś uważam, że jest to jedno z lepszych określeń tego uczucia kiedy po raz pierwszy się z nich korzysta. To trochę tak, jakby nagle do pewnego stałego ruchu do którego jesteście przyzwyczajeni ktoś dodał łyżkę masła. Nagle ten ruch staje się taki płynniejszy, bardziej śliski może nawet lekko zamulony. No dokładnie tak jak masełko.

Prawdziwy szok przeżyłem jak z szosy, w której miałem testowe koronki, wsiadłem na górala ze zwykłymi korbami i zębatkami. Minęło trochę czasu więc zapomniałem o tej zmianie i totalnie nie byłem w stanie zrozumieć dlaczego jechało mi się źle. Męczyłem się jak przy ugniataniu kapusty. Dopiero później przypomniałem sobie co i jak i zdałem sobie sprawę, że po używaniu elips, powrót do koronek okrągłych jest niewykonalny. A już na bank nie wchodzi w grę to żeby miał w jednym rowerze takie, a w drugim inne.

Różnica w wykonywanym ruchu jest duża. W przypadku przejścia z okrągłych na eliptyczne zmiana jest delikatna, miła i subtelna. W drugą stronę odczucie jest druzgoczące. Koronki owalne stają się kwadratowe. Rzecz jasna może być to kwestia mojego subiektywnego odczucia, ale ono takie właśnie jest więc zależy mi na tym, żeby wprost się nim podzielić. Od razu zaznaczę, że nie miałem doświadczeń w przejściu z powrotem na klasyki. Może być tak, że to kwestia przyzwyczajenia.

Problemy z kolanami? Nie zanotowałem. Ze ścięgnami i innymi elementami wpływającymi na motorykę i komfort ruchu również. Wszystko poszło gładko i bezboleśnie. Ale muszę uczciowie przyznać, że na klasycznych koronkach też nie miałem żadnych problemów. Widocznie w obu przypadkach to nie ma żadnego znaczenia.

Wzrost mocy? Nie zanotowałem i nie za bardzo wiem jak miałbym to sprawdzić. Szybszy jestem, ale wpływ na to ma pewnie masa takich drobnych rzeczy oczywiście w pierwszej kolejności wskazując trenowanie pod okiem trenera.

Problem czy je posiadać, czy nie jest trochę podobny do tego o czym pisałem w temacie szytek. Owalne koronki są bardzo drogie. Trzeba wymienić je we wszystkich rowerach, bo jak się raz spróbuje to potem te odczucia ze zwykłych są po prostu słabe. To nie powinna być pochopna decyzja. Ja nie żałuję ponieważ jeżdżę na moich kompletach od początku od kiedy je kupiłem i cały czas są w dobrym stanie (to już chyba ze trzy sezony). Mam je w szosie, przełaju i góralu (chociaż tego ostatniego aktualnie nie mam).

Dla świadomych sprzętowo i treningowo osób owalne koronki będą z całą pewnością tym samym co szytki – komfortowym dodatkiem który sprawia, że rowerowe przeżycie będzie jeszcze fajniejsze. Bez dwóch zdań, na chwilę obecną nie chciałbym ich zmieniać. Co więcej, większość moich kolegów, którzy się raz przesiedli, też raczej zostaną z tym rozwiązaniem.